12 maja to Dzień Ponarski. Czy to kolejny dzień milczenia o wielkiej zbrodni?

O Ponarach, poza „Naszym Dziennikiem”, prawie nikt dziś nie pisze!

Ponarach pod Wilnem, miejscu tak ukochanym przez tysiące wilniuków, wspominanym przez Adama Mickiewicza, w czasie ostatniej wojny dokonano haniebnej zbrodni na obywatelach Rzeczypospolitej Polskiej z Wilna i okolic. Zginęły tysiące Żydów, o których wie cały świat, bo Ponary są na mapie shoah. Zginęły też tysiące Polaków, o których na lekcjach historii w Polsce się nie mówi, bo sami nauczyciele nic o nich nie wiedzą. Ilu ich było? Tego już nikt dokładnie nie wyliczy. Przypuszczam, na podstawie moich długoletnich badań, że około 20 tysięcy. Żydzi ginęli w ramach koszmarnego planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Byli ofiarami niemieckiej furii. Polacy ginęli dlatego, że walczyli z okupantami, że uczestniczyli w konspiracji zbrojnej. Nie byli ofiarami. Byli bohaterami walki o niepodległy byt państwa polskiego. Nie wolno nam o nich zapominać!

Nie możemy też milczeć o tych, którzy dokonali zbrodni. Nie w imię zemsty, lecz w imię pamięci i prawdy. Zresztą, kto nas upoważnił do przebaczania w imieniu zamordowanych – głównie polskiej młodzieży? „Nie w twojej jest mocy przebaczać” – pisał poeta. Każde przebaczenie powinno być poprzedzone poznaniem prawdy i aktem ekspiacji ze strony tych, którzy zawinili, lub przynajmniej tych, którzy reprezentują ich naród.

Zbrodni ponarskiej w latach 1941-1944 dokonali nie tylko Niemcy. Gorliwymi ich pomocnikami byli okrutni litewscy siepacze z formacji współpracujących z Niemcami. Nieraz o tym pisałam, ale ciągle napotykam na mur zbudowany z braku zainteresowania oraz z faryzejskiego przekonania, że nie należy dociekać, kto mordował, skoro mogli to być ojcowie naszych przyjaciół, sąsiadów w unijnej wspólnocie. Owszem, pragniemy wszyscy, by Polacy i Litwini, tak jak to bywało w naszej wspólnej historii, żyli w przyjaźni. To wszystko jednak powinno być budowane na gruncie prawdy i nieunikania najtrudniejszych nawet tematów. W imię pamięci i szacunku dla zamordowanych. Tymczasem obserwuję od lat, jak źle rozumiana poprawność polityczna zabija prawdę.

20 października 2000 r. odbyła się w Ponarach uroczystość odsłonięcia i poświęcenia miejsca pamięci narodowej. Spoczywają tam w ziemi i czekają na zmartwychwstanie tysiące żołnierzy Armii Krajowej i innych organizacji niepodległościowych (np. młodzieżowego Związku Wolnych Polaków), którzy po wielomiesięcznej gehennie więziennej na Łukiszkach ponieśli męczeńską śmierć z rąk litewskich oprawców z ochotniczego oddziału Ypatingas Burys. Uroczystość została zorganizowana okazale, przybyli przedstawiciele władz państwowych polskich i litewskich, w tym wojsko. Roiło się od pocztów sztandarowych, tłumów ludzi składających wieńce w imieniu różnych organizacji i indywidualnie. Czytano przemówienia ważnych osób (m.in. ówczesnego premiera RP Jerzego Buzka), które nie mogły przybyć osobiście. Padały podniosłe słowa: „Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez całe lata kłamstwo ponarskie (…). Jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać (…). Nie możemy udawać, że zbrodni tej dokonali „nieznani sprawcy”. Są oni znani w większości z imienia i nazwiska” (z listu premiera Jerzego Buzka). Uczestniczący w uroczystości ówczesny minister obrony narodowej Bronisław Komorowski przytoczył słowa litewskiego pisarza Tomasza Venclowy: „Każdy popełniony grzech obciąża sumienie całego narodu”.

Najbardziej przejmującym momentem był apel pamięci, kiedy wzywano naszych bohaterów – i tych starszych wiekiem, i tych gimnazjalistów, zerwany przedwcześnie kwiat przyszłych pokoleń, wśród nich Bronka Komorowskiego, 18-letniego kolportera prasy podziemnej. Dla zachowania jego pamięci nadano to imię obecnemu ministrowi, bratankowi Bronka, by pozostało w rodzinie. Modlono się za wszystkich pomordowanych. Ksiądz prałat Jan Kasiukiewicz wygłosił wzruszającą homilię.

Litewską delegację rządową reprezentował minister obrony narodowej Czeslovas Stankeviczius. Nawet nie napomknął o jakimkolwiek udziale swych rodaków w masowej zbrodni ponarskiej! Mówił ogólnie o jakichś „nazistach” i o tym, że są jeszcze inne, nieznane miejsca eksterminacji ludności w czasie wojny.

W dalszej części uroczystości działy się rzeczy, które zapamiętali dobrze członkowie stowarzyszenia Rodzina Ponarska, a które Polakom są zupełnie nieznane. Nasza delegacja rządowa pod egidą Bronisława Komorowskiego udała się pod pomnik Litwinów rozstrzelanych w Ponarach, by złożyć im hołd. Jest to monument postawiony dla uczczenia zastrzelonych przez Niemców kolaborantów sowieckiego reżimu, komunistów litewskich: Knywy – komisarza ludowego gospodarki komunalnej Litewskiej SRR, Buloty – kierownika wydziału prawnego prezydium Rady Najwyższej Litewskiej SSR, Adamauskasa – przewodniczącego „sejmu ludowego” Litewskiej SRR i im podobnych. Wszyscy byli ateistami, lecz pomnik zwieńczono dziś krzyżem… Przed tym pomnikiem pokłonił się minister rządu RP…

Pamiętam, kiedy przyjechałam do Wilna w roku 1995 jako współpracownik Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, udałam się do Instytutu Żydowskiego, ponieważ sprawował on pieczę nad miejscem kaźni ponarskiej. Spytałam, dlaczego wyrażono zgodę na postawienie tego monumentu czyniącego z katów ofiary? Żydzi odpowiedzieli: Co my możemy? To należy do państwa litewskiego.

Minister Komorowski zapalił znicze i położył kwiaty pod tym pomnikiem sowieckich funkcjonariuszy. Niewiedza historyczna niczego nie usprawiedliwia. Gdybyż to była niewiedza! Uczynił to ze względu na obecność przedstawicieli władz litewskich. Ale czy ci „bohaterowie” spod znaku sierpa i młota są rzeczywiście bohaterami współczesnego państwa litewskiego? Czy to może chodzi o listek figowy zawieszony nad prawdą o udziale Litwinów w zbrodniach ponarskich? Czy dla Bronisława Komorowskiego pamięć o zamordowanym stryju, który poniósł tu męczeńską śmierć, może z okrzykiem „Niech żyje Polska!” (znamy to z relacji ponarskich), tak niewiele znaczy? Czy zapomniał o słowach wypowiedzianych przez samego siebie chwilę wcześniej? Oportunizm i poprawność polityczna. One stoją na przeszkodzie w wyjawieniu i upowszechnieniu całej prawdy o Ponarach.

Helena Pasierbska
Prezes Stowarzyszenia Rodzina Ponarska
z siedzibą w Gdańsku

 

Nasz Dziennik, 2007-05-12

Show Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Podaj poprawną odpowiedź !